wtorek, 19 grudnia 2017

Świąteczny nastrój w kilka chwil, czy moje inspiracje!



WITAJCIE!!


Idę za ciosem i przygotowałam dla was kolejny wpis, muszę wbić się w rytm. Wiem, że Święta tuż tuż, już prawie je czuć w kuchni. Pewnie część z was zostawiła dekorowanie domu czy mieszkania na ostatnią chwilę a jeżeli nawet nie, to mam nadzieję, że chętnie zobaczycie moje dekoracje na tegoroczne Święta i może w przyszłym roku coś wykorzystacie. Ja głównie postawiłam na proste rzeczy i małe, które fajnie tworzą całość. Jak zauważycie pewnie po opisach większość rzeczy mam z PEPCO, ponieważ mają tam na prawdę ładne, oryginalne i dość tanie dekoracje. Szkoda mi wydawać 30 zł na świeczkę świąteczną czy na inny gadżet. Jeżeli jesteście ciekawe jak ja przygotowuję mieszanie na Święta, to zapraszam do fotorelacji :)












Jak wam podoba się moja wersja dekoracji na Święta? Jest bardzo prosto i jednocześnie kolorowo. Dominuje czerwień i biel, czyli tak jak powinno być na Święta. Dodatkowo jest trochę skandynawskich akcentów w formie szarego obrusu w białe serduszka. Nie mogło też zabraknąć choinki, w tym roku postawiłam na złote i różowo-złote bombki.

Niedługo zabieram się za spisanie zakupów świątecznych i przygotowań do wypieków. Lubicie Święta i przygotowywanie się do nich? Jakie dekoracje najbardziej lubicie?



Byliśmy też wczoraj na krótkim spacerze po Poznaniu, jednak pogoda nie pozwoliła na dłuższe przechadzki, ponieważ było bardzo zimno i koło 20 zaczął padać pięknie śnieg. Zdążyliśmy tylko zobaczyć Chwaliszewo i piękne dekoracje na Ostrowie Tumskim i Śródce. Bardzo ładne atrakcje tam przygotowali, oczywiście i nie zabrakło tam kilku sesji zdjęciowych. Podziwiam te osoby, które w takim zimnie mogą pozować w krótkich spodenkach :o



Pozdrawiam i życzę WESOŁYCH ŚWIĄT !!
Monia :*

piątek, 15 grudnia 2017

Nie każda zmiana jest dobra !


WITAJCIE!!


Wiem, że znowu mnie tu dawno nie było. Na prawdę bardzo często miałam wyrzuty sumienia, że tutaj nie zaglądam. Było to spowodowane tym, że chciałam w całości poświęcić się swojemu salonowi kosmetycznemu i jak najmocniej przez rok go rozwinąć. 21 listopada dokładnie minął rok od momentu, kiedy miałam oficjalną klientkę, jednak chyba ciągle mi brakowało tego uzupełnienia w postaci bloga i dzielenia się z wami swoimi przemyśleniami na temat kosmetyków, ciuchów i innych spraw. Dlatego postanowiłam do was wrócić i zacząć od postu o moich włosowych zmianach.

Każdy lubi zmiany małe czy duże, ja chyba jednak pozostanę przy małych po ostatnich przygodach. Jak część z was wie moje włosy są w kolorze blondu- jasnego bardzo brązu. Miałam też robione ombre na końcówkach więc były dość jasne. A tak wyglądały przed ostatnią zmianą:



Jaki efekt chciałam osiągnąć? Coś innego lecz nadal subtelnego i coś z delikatnym blaskiem rudości i złota. Chiałam osiągnąć tzw. ginger gold. Bardzo spodobały mi się włosy jednej z aktorek Emmy Stone i stwierdziłam a co mi szkodzi, włosy odrosną :)



Po dokładnym poinformowaniu fryzjerki o efekcie jaki mi chodził i o tym, żeby mój naturalny kolor i kolor farby przy czubku głowy mają być zbliżone, otrzymałam coś takiego. Byłam w totalnym szoku, kolor był na prawdę ładny i "bogaty" jednak chyba nie czułam się dobrze w tak ciemnym kolorze, za drastyczna zmiana. To nie ten efekt :(



Jednak dopiero zaczęło się robić ciekawie po pierwszym umyciu włosów! Gdy zaczęłam suszyć włosy moim oczom ukazał się bardzo dziwny wręcz świecący odcień coś pomiędzy pomarańczą a mahoniem głównie na odroście. Wiadomo, że w tym miejscu włosy są najciemniejsze a na końcach najjaśniejsze ze względu na rozjaśnianie wcześniejsze, dlatego zdziwiło mnie to, że odrost jest taki jasny i wręcz promieniujący pomarańczą.



Po powrocie do fryzjerki i jej zdziwieniu, wyprała mi włosy w rozjaśniaczu i na szczęście włosy dość sporo się rozjaśniły, ale niestety rudy poblask został. Nie znam się na włosach, ale po przeczytaniu kilku wpisów w internecie załamałam się, ponieważ jest to najcięższy do pozbycia się poblask. Można próbować niebieskich szamponów czy płukanek, ale moje końce rozjaśniane mogą zrobić się zielone. Byłam nawet lekko zdesperowana i chciałam nawet kupić niebieski barwnik i mieszać go z odżywką, ale na razie wstrzymałam się i zakupiłam kilka fajnych produktów.




Jak ocalić włosy? Nałożenie nowej farby też nie pomoże ( tak słyszałam), ponieważ po kilku myciach i tak rudość wyjdzie, dlatego staram się ją domowo zwalczać, czyli:

  • Myć dość często włosy aby kolor choć trochę zszedł
  • Robić peeling skóry głowy i przenosić go trochę na odrost ( mojej mamie to trochę pomogło)
  • Pierwsze mycie głowy robię szamponem John Freida Sheer Blonder Trochę go trzymam na włosach, jednak musicie być świadome, że może on przesuszać skórę głowy i wywoływać swędzenie. Wtedy odstawcie go na dwa mycia lub używajcie zamiennie z szamponem nawilżającym/regenerującym.
  • Po spłukaniu używam regenerującego szamponu, który odżywi moje włosy. Chwilowo jest to Garnier Goodbye Damage.
  • Następnie zamiennie używam odżywki NIVEA lub maski Blonda Wax.
  • Wilgotne włosy spryskuję po całości John Freida go blonder.
  • Wiadomo ważna jest też ochrona włosów przed gorącą temperaturą dlatego końce spryskuję L'oreal Color 10 in 1.
  • Końce czy to po suszeniu czy prostowaniu zabezpieczam np. olejkami.


Wiem, że to dość dużo kosmetyków i zabiegów i na pewno nie jedne włosy by to obciążyło, ale widzę efekty a włosy jakościowo nie wyglądają gorzej. Wiem jednak, że dojdę tylko do pewnego momentu a dalej już rozjaśniacz John Frieda nie zadziała. Liczę się z tym, że niedługo wyjdzie odrost który bardzo różni się od włosów i nie będzie to ładnie wyglądać a na pewno nie uzupełnię go tym strasznym kolorem !!
A jak wyglądały moje włosy po pierwszym takim zabiegu? Bardzo mocno zszedł pomarańczowy poblask, praktycznie po drugim użyciu. Z każdym następnym razem było co raz lepiej...na szczęście!!




Czy wy też miałyście takie przygody z włosami ? Możne znacie jakiś magiczny sposób, aby pozbyć się rudego poblasku? Ja na pewno wiem, że tak szybko rudego koloru nie ruszę !! Już chyba szybciej żółty czy zielony wytępić.

Dodatkowo niedługo odbieram od kuriera kilka kosmetyków, które pomogą moim włosom w regeneracji po tych zabiegach i rozjaśnianiach. Teraz dopiero doceniłam mój naturalny kolor.


Pozdrawiam
Monia :*

czwartek, 21 września 2017

Zabieram was na Korfu !



WITAJCIE !!


Niedawno wróciłam z cudownych wakacji, które spędziłam na greckiej wyspie Korfu. Spędziłam tam bardzo miłe chwile oraz zobaczyłam wiele pięknych plaż i tymi widokami oraz moimi wrażeniami chciałabym się z wami podzielić. Mam nadzieję, że taki wakacyjny wpis wam się spodoba.


DASSIA


Przylecieliśmy na Korfu dość późno, ponieważ około godziny 23 więc za dużo czasu na zwiedzanie tego dnia nie mieliśmy i zdążyliśmy tylko przez okno busa zobaczyć Kerkierę ( stolicę wyspy) oraz przejść się wieczorem wzdłuż plaży niedaleko hotelu. Zatrzymaliśmy się w miejscowości Dassia w hotelu Dassia Beach Hotel, który na prawdę polecam. Największym plusem hotelu jest widok jaki mamy z okien oraz na tarasie śniadaniowym/restauracji. Pokoje też były całkiem przyjemne, śniadanie smaczne a obsługa bardzo miła.

Wieczorami po powrocie ze zwiedzania codziennie chodziliśmy do pobliskiego hotelu, który co wieczór organizował zabawę oraz atrakcje dla każdego. Jednego wieczoru był pokaz tańca brzucha, żonglerka czy zabawa disco polo. Mimo iż miejscowość jest nieduża na prawdę każdy znajdzie tam coś dla siebie.


KERKIRA CZYLI CORFU TOWN



W sumie dwa pełne dni poświęciliśmy na zwiedzanie stolicy wyspy, na pewno warto po prostu zgubić się na starym rynku i zwiedzać niekoniecznie często uczęszczane przez turystów miejsca. Tak właśnie znaleźliśmy najlepszą restaurację, która nie była droga a porcje były na prawdę duże a rodzina, która nas obsługiwała była bardzo miła i zaproponowała nam ich domowe ciasto na deser.

Na pewno warto zwiedzić starą i nową twierdzę, które są pięknymi punktami widokowymi a zwiedzanie nowej twierdzy jest darmowe. Udało nam się też trafić na lokalny targ, gdzie było na prawdę sporo świeżych owoców morza oraz egzotycznych owoców i warzyw. Jeżeli chcecie poczuć prawdziwy gracki klimat polecam. Musicie też przygotować się na to, że uliczki są bardzo wąskie i za rogu w każdej chwili może wyskoczyć skuter czy motor. Nogi też muszą być przygotowane, bo czeka też dużo wzniesień oraz schodów.

W Kerkirze też jest ukryta mała i piękna plaża, która znajduje się w północnej części miasta. Trafiliśmy tam przez przypadek i spędziliśmy tam sporo czasu. Niedaleko jest znana restauracja wysunięta lekko w morze ( jednak na zamówienie mimo małej liczy osób trzeba trochę poczekać).

Wracając z Kerkiry do Dassia trafiliśmy na piękny mały kościół wysunięty dość sporo w morze. Przypomina on sławny kościół na południu stolicy jednak ciężko tam trafić.











ZACHODNIA CZĘŚĆ WYSPY



Jest to część wyspy, która słynie z pięknych zatok i lagun, które na prawdę warto zwiedzić. Woda według przewodników jest tutaj trochę zimniejsza, ale ja tego nie odczułam. Miejscowości jakie odwiedziliśmy to Paleokastritsa i Afionas. Polecam wykupić rejs po zatokach, jeżeli bardzo lubicie pływać i zwiedzać groty. Natomiast jeżeli chcecie zobaczyć jedno z piękniejszych miejsc na wyspie, czyli miejscowość Afionas i dwie zatoki z dwóch stron, które się stykają, to polecam ubrać dobre buty, ponieważ czeka was mała wspinaczka po kamienistej górze. Cała trasa nie jest długa ( około 15 minut) jednak w słońcu bez drzew jest dość wymagająca. Dodatkowo wioska, która niedaleko się znajduje jest dosłownie malownicza, ponieważ na każdym rogu znalazłam przynajmniej jedną osobę, która malowała obrazy z widokami z wyspy.




Afionas




PÓŁNOCNA CZĘŚĆ WYSPY



Z czego słynie ta część wyspy? Z wielu wysokich klifów i wzburzonej wody. Warto odwiedzić Peroulades i Logas Beach i plażę, która znika podczas przypływów, fale są tam dość mocne, jednak woda dość ciepła i przyjemna. na samym szczycie klifu jest restauracja i pomost ze szklanym dnem, gdzie każdy odbywał swoją sesję fotograficzną.


Warto też się udać do miejscowości ze słynnym kanałem miłości, sama miejscowość jest mała i bardzo przypomina Mielno w szczycie sezonu z wieloma budkami. Natomiast  sam kanał jest dość ciekawy i trochę ukryty w zachodniej części plaży. Wystarczy kamienistą drogą między krzakami przejść i naszym oczom ukazuje się piękny kanał miłości między wysokimi piaskowcami. Miejscowa legenda głosi, że panna która przepłynie kanał znajdzie w tym roku męża, jednak woda była tego dnia bardzo wzburzona i żadna osoba nie mogła tam wejść :(




Canal d'Amour


PÓŁNOC I WSCHÓD


Naszym celem ostatniego dnia zwiedzania wyspy była miejscowość położona na północy Kassiopi, po drodze postanowiliśmy zwiedzić wszystkie piękne plaże położone na północ od Dassi. Najbardziej do gustu przypadła nam długa i nawet czasami piaszczysta plaża w Ypsos. Plaża była bardzo długa a wzdłuż jej brzegu rosły palmy, widok trochę jak z pocztówki z Miami. Kolejna bardzo ciekawa plaża znajdowała się w Barbati, jednak była dość kamienista ale woda bardzo czysta i ciepła. Przy plaży znajdował się też dom pisarza słynny biały domek, w którym obecnie jest hotel i restauracja.

Na koniec wycieczki dotarliśmy do Kassiopi, która jest bardzo turystycznym miejscem, znajdują się w nim ruiny starego zamku ( należy uważać na węże, jednak ja żadnego na szczęście nie spotkałam). Plaże w tej miejscowości są bardzo malownicze i bardzo nudystyczne ;) Warto zajrzeć do restauracji Grill&Chill, gdzie zjemy bardzo smacznie, dużo i na prawdę za przystępne pieniądze. W tej miejscowości można udać się na rejs statkiem ze szklanym dnem i podziwiać piękne widoki.







KILKA RAD:


  • TRANSPORT- z Corfu Town praktycznie do każdego miejsca na wyspie jeżdżą autobusy, jednak my wybraliśmy skuter, który jest tam najlepszym środkiem transportu biorąc pod uwagę bardzo wąskie i kręte drogi, które nie są w najlepszym stanie. Za trzy dni zapłaciliśmy 50 Euro a przygoda niesamowita i niezależność.
  • JEDZENIE- Tradycyjne jedzenie znajdziemy praktycznie w każdej restauracji, jednak polecam iść tam gdzie chodzą Grecy i niekoniecznie przy głównej ulicy.
  • CENY- Musaka (7-8 Euro) Pita (2-3 Euro) Sałatka grecka ( 9 Euro ) Tzatzyki ( 4- 5 Euro) Wino ( w sklepie 3-6 Euro w restauracji trochę drożęj. Raz nam się udało kupić dzbanek 1,5L bardzo dobrego wina za 4 Euro) Bilet do Corfu (1,60 Euro) Lody ( 2 Euro gałka) Piwo ( 3-4 Euro). Wiadomo najlepiej nie przeliczać na złotówki : )
  • KĄPIEL W WODZIE- na prawdę radzę zakupić buty do chodzenie po kamieniach w wodzie, ponieważ 90% plaż jest dość kamienistych i można sobie nieźle stopy skrzywdzić. POLECAM !!
  • UWAGA NA MEDUZY- niestety ale pierwszego dnia poparzyła mnie meduza, nie jest to bardzo bolesne, jednak dość nieprzyjemne, ale mija po godzinie całkowicie.
  • FILTR 50 OBOWIĄZKOWO- słońce jest dość ostre i jeżeli nie chcecie pierwszego dnia się zjarać i później cały wyjazd cierpieć
  • ANGIELSKI- na szczęście nie musimy uczyć się greckich słówek przed wyjazdem, ponieważ po angielsku wszędzie się spokojnie dogadamy.
  • GDZIE MIESZKAĆ?- Polecam wschodnią część wyspy bliżej stolicy, ja bardzo zakochałam się w Dassi i mogę ją szczerze polecić.
  • POGODA- Jest wręcz codziennie gwarantowana, codziennie w cieniu było 30 stopni a w nocy minimum 24. Mimo np. przelotnego deszczu temperatura się utrzymywała.
  • PAMIĄTKI- Corfu słynie z produktów wykonanych z owocu kumkwatu ( nalewki, dżemy, cukierki), chałwa czy mydełka z prawdziwych oliwek.



W ostatni dzień pobytu pogoda diametralnie się zmieniła i wygoniła nas z wyspy. Jeżeli macie jakieś pytania dotyczące wyspy, chętnie na nie odpowiem.

Pozdrawiam
Monia:*

piątek, 15 września 2017

LIMITOWANA seria MySecret !!!




WITAJCIE !!!


Przepraszam za dość długą przerwę ( prawie dwa miesiące ). Dość dużo się działo i nadal się dzieje, niedawno też wróciłam z wakacji na pięknej wyspie. Planuję zrobić mały przewodnik po tej wyspie oraz oczywiście wstawić jak najwięcej zdjęć. Co wy na to aby poczytać trochę o Corfu?

Dzisiaj przygotowałam dla was post z kilkoma nowościami z Drogerii Natura od marki my Secret a dokładniej chodzi o jesienną kolekcję paletek cieni w pięknych kolorach brązu i pomarańczy, oczywiście nie zabrakło też pięknych róży oraz burgundu. Planuję wrócić tutaj na bloga z nowymi makijażami przy użyciu tych pięknych paletek.


Cinnamon Rolls


W pierwszej kolejności chciałabym wam pokazać mojego ulubieńca z tej kolekcji, czyli paletkę w typowych jesiennych odcieniach. Jest to samowystarczalna paletka, ponieważ ten najjaśniejszy kolor spokojnie można dać pod łuk brwiowy i nadaje się do blendowania z innymi. Oczywiście muszę dodać, że są to cienie typowo matowe, na pewno znajdą swoje miłośniczki. Są dość mocno napigmentowane i bardzo przyjemnie się nimi pracuje.




Life on Mars


Druga paletka to też w sumie mój faworyt, czyli to co uwielbiam najbardziej...metaliczne cienie. Bardzo lubię dodawać nimi blasku makijażowi oka. Bardzo fajnie nakłada się je też palcem i na morko aby osiągnąć mocniejszy efekt.  Moje serce oczywiście skradł miedziany kolor, który będzie świetnie wyglądał w połączeniu z beżami czy brązem.







Violet Hills


Tutaj też mamy paletkę samowystarczalną a do tego w świetnych kolorach. Co powiecie na takie zestawienie kolorystyczne? Mi bardzo podoba się ten brudny róż, świetnie wygląda zblendowany w załamaniu powieki i dobrze się go łączy z innymi cieniami.












A na koniec dwa pojedyncze matowe cienie w numerach 523 i 522. 523, to dość intensywny i mocny kolor coś pomiędzy ciemnym brązem i oberżyną a 522 to marchewkowa pomarańcz, której jeszcze nigdy nie miałam w swojej kolekcji więc jestem niej bardzo ciekawa.








Na koniec muszę dodać, że jest to seria LIMITOWANA więc jeżeli wpadł wam w oko jakiś produkt, to szybko biegnijcie do Drogerii Natura ! Cena tych potrójnych paletek to tylko 16,99zł a tych pojedynczych 6,99 zł.

Pozdrawiam
Monia;*

Napisz do mnie

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...